Mój główny blog to blog robótkowy, a tutaj będzie wszystko, co z robótkami nie związane.

wtorek, 31 lipca 2018

34. Humor onkologiczny 2

Tak sobie siedzę i myślę, że coś nie tak się dzieje z moim postrzeganiem świata - przez tak długi okres czasu nie zauważyłam wokół mnie nic na tyle ciekawego, żeby o tym napisać.
A przecież dzieje się sporo.
Na przykład coś takiego:

Wstęp, czyli zarys sytuacji:
Mieszkam na pierwszym piętrze. Po jednej stronie wynajmują studenci, po drugiej mieszkanie stoi puste. Czyli sąsiadów na piętrze tak jakby nie mam.
Na parterze też jedno mieszkanie stoi puste, w drugim mieszka starsza pani, która się bardzo mało pokazuje.
W trzecim natomiast mieszka małżeństwo emerytów.
Sąsiad jest bardzo aktywny, dba o ogródek przed klatką i ogólnie o całokształt otoczenia, często go spotykam i jak to sąsiedzi - pogadujemy o tym i owym. Zwłaszcza, że mamy docieplanie bloku, więc i tematów nie brakuje. Z sąsiadką natomiast wymieniamy uwagi o przetworach, chorowaniu, no i od czasu do czasu dostaję reklamówkę jabłek czy śliwek z ich działki.

A teraz historyjka:
Trafił się wyjątkowo upalny dzień.
Wróciłam po dwóch godzinach robienia zakupów na rynku (targu, bazarku - u nas się mówi rynek).
Ugrzana niemiłosiernie.
Rozebrałam się dla ochłody, a przede wszystkim zdjęłam swoje silikony i odłożyłam je na parapet.
(silikony mówię na protezy piersi, dla niezorientowanych dodam, że są zrobione z silikonu właśnie i nosi się je włożone w specjalne kieszonki w biustonoszu).
Kręcę się po kuchni, chowam zakupy.
I nagle ktoś puka do drzwi.
Niezapowiedziany gość.

Pierwsza myśl - lecę otworzyć.
Druga myśl - ale jak, bez biustu? po co gościa niepotrzebnie stresować, ktokolwiek to jest.
Więc drę się, że zaraz otwieram i biegiem do parapetu.
Walczę z tym całym ustrojstwem, a gość puka znowu i znowu.
Drę się dalej, że zaraz, choć wiem jednocześnie, że przez te moje pancerne drzwi nic i tak nie słychać.
Wyplątałam się wreszcie, biust na miejscu, jeszcze tylko jakiś podkoszulek.
Gość twardo stuka do drzwi, zdeterminowany.

Otwieram.
Na pierwszym planie olbrzymi bukiet żółtych kwiatów.
Na drugim planie sąsiad z dołu.
Przyszedłem się oświadczyć - mówi i wręcza mi kwiaty. - Lecę, bo żona czeka.
I zbiega po schodach.

Bukiet ogromny, w dwóch rękach muszę trzymać.
Wracam do pokoju i nagle ogarnia mnie wizja:
on z kwiatami na schodach, a ja z biustem na parapecie.
I dostaję takiej głupawki, że najstarsi górale nie pamiętają ...




PS. wazonu jeszcze nie posiadam, więc obcięłam butelkę, wbiłam na siłę, a że to duże i niestabilne - na wszelki wypadek przywiązałam do kaloryfera.


1 komentarz: