Skończyłam.
I mam dość mieszane uczucia w ocenie całej sytuacji egipskiej.
Z jednej strony kontrowersje wzbudza we mnie młody Ramzes.
Szlachetny człowiek, któremu na sercu leży dobro państwa, jest gotowy walczyć i nie boi się działać. Prus przedstawia go tylko w pozytywnym świetle.
Ale dla mnie to też tego nieuk i ignorant, który zupełnie nie ogarnia korzyści, jakie daje wiedza i mądrość. Nie tylko sam jest dość ograniczony, ale też nie zauważa możliwości naprawienia tego defektu i nie ma w nim żadnej potrzeby poszerzania horyzontów.
A z drugiej strony kapłani. Elita, warstwa najmądrzejsza, najinteligentniejsza, potrafiąca w dowolny sposób kreować rzeczywistość. Niesamowita skuteczność w działaniach, wielki rozmach i umiejętność wpływania na kierunek poczynań i myśli każdego Egipcjanina.
Ale przy tym samolubni karierowicze.
Ani jedna strona konfliktu, ani druga tak do końca nie jest idealna. Jakby razem połączyli siły, to mogliby coś osiągnąć dla dobra ogółu, a tak to każde ciągnęło w swoją stronę i szukało swoich korzyści. A na koniec słabszy przegrał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz