Rozmawiałam z uczniem III klasy Gimnazjum. Zadał pytanie na temat zasadności egzaminu. Po co właściwie zdawać coś takiego, skoro to i tak nic nie daje, nic nie zmienia i na nic nie ma wpływu.
I niestety do pewnego stopnia ma rację. Do szkoły średniej dostanie się bez problemu, nie ma już żadnej rywalizacji, niepewności co do rezultatów, zastanawiania się, czy jestem na tyle dobry, żeby sobie poradzić. W mniejszych miejscowościach szkoły średnie biorą wszystkich, którzy się zgłoszą. W średnich miastach może być problem z dostaniem się do najbardziej elitarnych klas jedynie. I tak właściwie, to jedynie w dużych metropoliach jest jeszcze konkurencja przy naborze.
Uczeń stał się towarem deficytowym, i w dużym stopniu to on stawia warunki.
A jeżeli 15-latek wyrośnie w przekonaniu, że nie musi się starać, bo i tak będzie dobrze, to ciemno widzę czasy, w których ten 15-latek stanie się dorosły i wejdzie na pozycję, w której będzie miał możliwość / prawo / obowiązek ustalania zasad rządzących społeczeństwem. Zwłaszcza, że moje pokolenie wejdzie wtedy w etap bycia nieproduktywnym balastem, któremu trzeba będzie jakoś zapewnić byt. Albo może wcale nie trzeba będzie ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz